ZAPOMNIANA HISTORIA POLSKICH KOLEJARZY

Aneta Kapelusz

ZAPOMNIANA HISTORIA POLSKICH KOLEJARZY

Skierniewice związane były silnie z Koleją Warszawsko-Wiedeńską od samego momentu jej powstania. Setki kolejarzy mieszkało i pracowało w Skierniewicach i okolicach. Rosyjskie władze kolejowe wydały 26 czerwca 1915r. specjalną depeszę, w której zarządzały, by kolejarze do 8 lipca wysłali swe rodziny do Rosji, oraz zawiadamiały, iż: „stosownie do wyjaśnienia władz wojskowych, w razie ewakuacji zarządów dróg kolejowych żaden z pracowników nie ma prawa pozostać w Warszawie ani na liniach dróg żelaznych (m.in. Skierniewice), lecz wszyscy bez wyjątku są zobowiązani wyjechać do wyznaczonych miejscowości.” Zarządzenie dotyczyło nie tylko służby ruchu i stacji, ale również załóg warsztatów. W zakładach przemysłowych ewakuowano jedynie personel techniczny i robotników wyżej kwalifikowanych, natomiast w kolejnictwie wszyscy pracownicy z rodzinami mieli opuścić Królestwo Polskie.

W praktyce wyglądało to nieco inaczej. Nikt przepisów do końca nie przestrzegał. Miałam tego przykład we własnej rodzinie. Mój prapradziadek Jan Gala, zawiadowca stacji Bednary niedaleko Skierniewic, pojechał do Rosji sam. Był od roku wdowcem, miał jedną córkę Józefę, ale bał się przyszłości w Rosji i pozostawił kilkuletnią dziewczynkę pod opieką rodziny. Mimo, że o małą Józię dobrze się troszczono, Jan Gala do końca życia miał wyrzuty sumienia, że nie zabrał córki ze sobą. Pracował w Piotrogrodzie (Petersburgu), gdzie mieszkał w przyzwoitych warunkach. Większość dzieci polskich kolejarzy chodziło do ochronek (przedszkoli) i szkół, były pod opieką. Taka jest relacja mojego prapradziadka przekazywana w rodzinie. Być może w innych miejscach w Rosji rodziny polskich kolejarzy spotkał gorszy los.

Jan Gala podczas pobytu w Rosji, 1917 r.

W 1915 roku z Polski wyjechało około 40 tysięcy kolejarzy. Wspomnijmy tu chociażby Edmanda Giernatowskiego ze Skierniewic czy Leona Domińczaka z Łowicza. Ewakuowani kolejarze z Królestwa Polskiego skupieni byli w Smoleńsku, Witebsku, Piotrogrodzie i jego najbliższej okolicy, m.in. Gatczyno, Moskwie, Rżewie, Charkowie, Jekaterynosławiu. Byli zwartą grupą zawodową, tworzyli związki i stowarzyszenia, m.in. „Głos Kolejarzy Ewakuowanych”.

Ewakuowanych kolejarzy nie należy mylić z uchodźcami czy zesłańcami. Nie podróżowali w głąb Rosji w bydlęcych wagonach, w ścisku i brudzie, o głodzie i chłodzie. Wyjeżdżali osobowymi pociągami, mieszkali w normalnych warunkach. W Rosji żyli jako wolni ludzie, pracowali i mieli za to płacone. Całkiem dobrze. Jan Gala wrócił do Polski z walizką pełną pieniędzy. Niestety, po denominacji posłużyły jako podpałka do pieca. Na otarcie łez, kolejarze, którzy powrócili z ewakuacji, otrzymali 600 marek polskich na pracownika, 300 mk na żonę i po 200 mk na każde dziecko w wieku do 18 lat. Wdowom po kolejarzach wypłacano po 400 mk, sierotom zaś po 200 mk do 18 roku życia.

Kolejarze zaczęli powoli wracać do Polski w maju 1918 roku. W przypadku, gdy ich dawne miejsca pracy uległy w czasie wojny zniszczeniu kierowano ich do podobnych służb kolejowych w pobliżu miejsca zamieszkania. Oczekującym w tzw. „rezerwie kolejowej” wypłacano comiesięczną zapomogę w wysokości połowy poborów czynnej służby. Utworzono także Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy Pracowników Drogi Warszawsko-Wiedeńskiej, do którego wstępowali powracający kolejarze.

Fot. Arch. A. Kapelusz