SKIERNIEWICKA ŻONA MELCHIORA WAŃKOWICZA

Aneta Kapelusz

 

SKIERNIEWICKA ŻONA MELCHIORA WAŃKOWICZA

 

Melchior Wańkowicz, znany pisarz, autor m.in. „Na tropach Smętka”, „Bitwy o Monte Cassino” i „Ziela na kraterze” poświęcił swojej żonie, skierniewiczance Zofii z Małagowskich, wiele ciepłych listów. Jednak ich życie nie zawsze było usłane różami.

 

Zofia z Małagowskich Wańkowiczowa (1890-1969) urodziła się w Skierniewicach w rodzinie urzędnika księstwa Łowickiego Kazimierza Małagowskiego i jego żony Anny z domu Langie. Małagowscy mieszkali w domu z ogrodem na przedmieściu Skierniewic. Zofia Wańkowiczowa będąc już dorosłą kobietą i mieszkając w USA napisała opowiadanie pt: „Granatowa wstążka”, w którym wspomina miasto swojego dzieciństwa. Przysłała je w 1957 roku wraz z życzeniami z okazji 500-lecia nadania Skierniewicom praw miejskich. Jak zapamiętała swoje miasto z przełomu XIX i XX wieku?

 

            „Skierniewice… błotniste uliczki ubogich, drewnianych domków, brukowany kocimi łbami rynek, niewielki ogród przy domu na przedmieściu – i Skierniewice w naszych dziecięcych oczach: rynek mieniący się łowickimi wełniakami, czerwonymi chustami wiejskich kobiet, koralami, medalikami i bursztynami straganów, ruchem i głosami dnia targowego. Ulice prowadziły „donikąd”: prowadziły do naszego ogródka, całego w kolorowych kwiatach, z huśtawką w kształcie łodzi, pałacem zbudowanym z cegieł przeze mnie i moich braci, ze ścieżkami zaludnionymi naszymi marzeniami i planami. (…) Po drodze z rynku był sklep szewca, pana Jurkowskiego, który robił wspaniałe długie buty, o których zawsze marzył mój starszy brat Kazik. Obok – cukiernia pana Prochnaua z ciastkami najlepszymi na świecie (przynajmniej ja lepszych nie jadłam!), a bliżej rynku sklep kolonialny pana Bindra, związany w moich myślach nieodłącznie z bakaliami kupowanymi na Boże Narodzenie.”

 

Gdy Zofia miała kilka lat jej matka Anna popełniła samobójstwo, a ojciec ożenił się ponownie. Zanim to się jednak stało, Zofią i jej braćmi opiekowała się Niemka – panna Otylia, która za dziećmi nie przepadała. Kiedy tylko mogła zamykała rodzeństwo na klucz w pokoju i sama „wyruszała w miasto” na spacery i wizyty. Nieraz bracia obrywali też klapsy, przed którymi broniła ich zarządzająca domem zacna pani Skonecka. Mimo to skierniewickie dzieciństwa Zofia Wańkowiczowa wspominała z sentymentem: „Ojciec rozpieszczał mnie bardzo i nieraz grymasiłam rankami, nie dając uczesać warkoczyków ani bonie, ani zarządzającej domem, póki ojciec nie wrócił z biura i sam mnie nie uczesał. Była to forma samoobrony osieroconego dziecka, pozostającego na opiece obcych.”

 

I właśnie z warkoczykami małej Zosi wiąże się jej późniejsze opowiadanie „Granatowa wstążka”. Rok, czy dwa po śmierci matki miała wraz z innymi ubranymi na biało dziewczynkami sypać kwiaty na procesji w dzień Bożego Ciała. Panny Otyli oczywiście nie było w domu, po pewnym czasie wpadła zdyszana, narzuciła na Zosię białą sukienkę, przygładziła warkocze i związała je granatową wstążką, bo jasnej zapomniała kupić. W zakrystii kościoła św. Jakuba widząc inne dziewczynki z jasnymi wstążkami we włosach, Zosia zaczęła cicho szlochać. Podszedł do niej stary kanonik ksiądz Skrzypkowski, którego wszyscy się bali. Spytał o powód płaczy, „zorganizował” jasną wstążkę i osobiście wplótł ją we włosy przyszłej pani Wańkowiczowej: „Nie pamiętam, żebym mu podziękowała, tak byłam uszczęśliwiona, a i czasu na to nie było, bo procesja ruszyła. Najpierw wkoło kościoła, o którym myślałam, że jest najpiękniejszy na świecie, potem przed Madonnę włoskiego malarza w „moim” ołtarzu. Kanonik w pozłocistych szatach celebrował, ludzie nie tylko z miasta, ale i okolicznych wsi tłoczno wypełnili kościół. Pamiętam, że w moim koszyczku były tego dnia różane płatki, a moja towarzyszka dosypywała mi „żeby nie zabrakło” płatków chabrowych.”

 

Zofia była bardzo mocno emocjonalnie związana ze swoimi braćmi – Kazimierzem i Stanisławem. To dzięki nim Melchior Wańkowicz poznał swoją przyszłą żonę. Stało to się w Krakowie w 1914roku, gdzie Melchior studiował w Szkole Nauk Politycznych, a Zofia historię na Uniwersytecie Jagiellońskich. Zakochali się, od razu zaręczyli, a pobrali dwa lata później. W następnych latach zostali rodzicami córek – Krystyny i Marty zwanej „Tili”. Zamieszkali w Warszawie. W czasie II wojny światowej zginęła w Powstaniu Warszawskim ich córka Krystyna, sanitariuszka i łączniczka w batalionie AK „Parasol”. Po upadku powstania Zofia Wańkowiczowa wyszła z Warszawy z ludnością cywilną i znalazła się znowu w Skierniewicach. Wspominała: „Skierniewice są po wojnie jeszcze mniejsze, jeszcze uboższe, wiem to, bo nocowałam tam jedną noc po powstaniu w 1944 roku w mieszkaniu przygodnego kolejarza, który od razu zrozumiał, że nie mam gdzie się podziać. Zostałam wtedy w Skierniewicach jeden dzień, aby pójść na stary cmentarz i zobaczyć swój dziecinny dom i kościół – chlubę moich dziecinnych Skierniewic.”

 

Grób rodzinny Małagowskich znajduje się na cmentarzu przy kościele św. Stanisława w Skierniewicach. Zofia i Melchior Wańkowiczowie spoczęli na warszawskich Powązkach.

 

Fot. Zofia i Melchior Wańkowiczowie w Sopocie, 1958 r. (fot. Culture Avenue)