DWÓR CADYKA W SKIERNIEWICACH

Małgorzata Lipska-Szpunar

DWÓR CADYKA W SKIERNIEWICACH

 Wszystkie polsko – żydowskie miasteczka wyglądały podobnie na początku XX w. W Skierniewicach mieścił się dwór cadyka, Szymona Kalisza (Symeona Bornsteina) pochodzącego ze znanych cadyków z Warki. Dwór ten słynął w całym Królestwie Polskim i przyciągał do naszego miasta wielu chasydów z różnych części kraju. Kalisz był synem „milczącego cadyka” Menachema Mendla z Warki i wnukiem założyciela dynastii wareckiej Izraela Izaaka. Od 1886 r. mieszkał w Skierniewicach i przez miejscowych Żydów uważany był za cudotwórcę.

Dla miasta był to wielki zaszczyt, że dwór ten przeniósł się z Warki do nas. Dwór był państwem w miniaturze, prowadził własną politykę zewnętrzną i wewnętrzną. Omawiano sprawy konfliktowe, stosunki z innymi dworami, z gminą żydowską czy innymi instytucjami  miejskimi. Dwór miał swoich „ministrów”, swoich „kozaków”, swoją „pocztę”, swój „aparat propagandowy”. W różnych miastach dwór posiadał swoich „konsulów”, nawet „służbę szpiegowską” na wrogich dworach, z którymi  miał konflikty… Stale był w mieście ruch ludzi, którzy przyjeżdżali do cadyka, aby poradzić się co do małżeństw, interesów, arbitraży, różnych sporów i kłótni, służby wojskowej czy bezpłodności. Żydzi przyjeżdżali do naszego miasta codziennie, choć największy tłok był w szabas i żydowskie święta, wówczas chasydzi przyjeżdżali tysiącami. Najtłoczniej było na ulicy rabina przed dworem, gdzie tłoczyli się i ludzie i dorożki.

Dwór, znajdujący się pomiędzy ulicą rabina (obecną Mireckiego) i ulicą Leibla Libermana  (Stanisławską) kupił cadyk wraz z dużym ogrodem od bogacza skierniewickiego Izraela Hersza. Wchodziło się od uliczki rabina przez szeroką bramę w długim budynku frontowym. Cadyk mieszkał na terenie dworu w dwupiętrowym budynku  na drugim piętrze, niżej jego syn i córka z rodziną, także wnuczki z synami. Jeszcze niżej były piwnice z różnymi dobrymi trunkami, które bogaci chasydzi dostarczali do domu cadyka. W domu znajdowała się także mykwa i piec do czulentu i pieczenia macy. W ogrodzie wokół domu ustawiono stoliki i ławki, gdzie cadyk nauczał i udzielał rad. W centrum dworu mieścił się bejs midrasz, dom modlitwy i studiów, z napisem  nad wejściem 5656 ( czyli datą budowy 1896 r.).

Ohel cadyka Szymona Kalisza na cmentarzu żydowskim w Skierniewicach

27 września 1926 r. cadyk nagle zasnął i stracił przytomność. Wiadomość lotem błyskawicy rozniosła się po mieście. Z Warszawy sprowadzono znanego żydowskiego lekarza Pupko, który stwierdził ciężkie zapalenie płuc. Przywieziono jeszcze profesorów medycyny z Warszawy, lecz stan zdrowia cadyka pogarszał się. Wokół dworu snuli się Żydzi, czekający na pomyślne wiadomości, w domu modlitwy i synagodze  setki Żydów odmawiały psalmy, a starzy Żydzi rozpaczliwie  płakali, a do miasta zaczęli zjeżdżać chasydzi z całej Polski, aby być bliżej cadyka. Jeden z Żydów przyjechał dorożką z Łodzi i przywiózł metalowy balon ze sztucznym powietrzem do oddychania. W ostatnią noc przed śmiercią cadyka płacze i krzyki z domu modlitwy były bardzo głośne, wielu Żydów pozostało tam na noc.

Cadyk zmarł 8 października 1926 r. w wieku 69 lat. Miasto  rozpaczało. W mieście żydowscy kupcy pozamykali kramy, rzemieślnicy – warsztaty  i wszyscy udali się do dworu. Na uliczce rabina spotkały się tłumy spazmatycznie szlochających  kobiet, Żydzi bili się po głowie, rwali włosy i głośno krzyczeli. Gdy warszawska prasa doniosła o śmierci Szymele Kalisza tysiące chasydów przyjechało do Skierniewic. Wyniknął problem z pochówkiem cadyka. Zwołano sąd rabinacki, który zadecydował, że Kalisz po 40 latach pobytu  w Skierniewicach powinien tu być pochowany, choć warszawscy chasydzi twierdzili,  że  w Warszawie w słynnym ohelu  wareckim. W pogrzebie  cadyka uczestniczyło ponad 5 tys. osób. Okolice domu modlitwy i pobliskie uliczki  były czarne od ludzi… Pochówek odbył się  na starym cmentarzu przy obecnej ul. Strobowskiej wieczorem o godz. 20.00. Cała droga od dworu, ulicą Koszarową (obecną Batorego) była oświetlona pochodniami, we wszystkich żydowskich oknach płonęły światła…

Ohel Szymona Kalisza zachował się do dzisiaj przy ul. Strobowskiej. Do tej pory przyjeżdżają tam chasydzi, dlatego też na grobie Szymona Kalisza można spotkać pozostawione przez nich kartki z prośbami do cadyka (tzw. kwitełech).