Chełmoński znany, a jednak nieznany.

Małgorzata Lipska-Szpunar

Chełmoński znany, a jednak nieznany.

 

Józef Chełmoński z rodziną Górskich na tarasie dworu w Woli Pękoszewskiej.

W bieżącym  roku 7 listopada obchodzimy  170. rocznicę urodzin Józefa Chełmońskiego, jednego z najwybitniejszych twórców malarstwa realistycznego w Polsce przełomu XIX i XX wieku.  Chełmoński większą część swojego życia spędził w Kuklówce niedaleko Radziejowic. I życie jego tam wcale nie było usłane różami. Ponieważ żona go zostawiła, zamieszkał w Kuklówce wraz z trzema córkami. Józef Chełmoński który nie był przeciętnym człowiekiem, przez całe życie trochę „dziwaczył”, a w Kuklówce ten stan się pogłębił. Już podczas studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium wzbudzał swoją osobą niemałą sensację swoim ubiorem- nosił bowiem czerwone rajtuzy konnicy rosyjskiej, granatową ułańską kurtkę oraz czapkę konduktorską Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej.  Podczas pobytu w Paryżu jadał ciastka tylko z jednej cukierni i kupował sery tylko w jednym sklepie. Chełmoński sprawiał wrażenie człowieka roztargnionego, nie mogącego zebrać myśli ani sformułować  całkowitego zdania. Zaniedbany w ubiorze (łowicka kapota i portki, słomiany kapelusz oraz  zabłocone buty z cholewami) był człowiekiem niezaradnym życiowo, nieufnym w stosunku do ludzi, często  oszukiwanym i okradanym ( chłopi z okolicy często kradli mu inwentarz). Jednak  jak nikt inny kochał naturę, żywiołowo odczuwał jej piękno przenosząc  wszystko na płótno.

 

Zaprzyjaźnił się z rodziną Górskich z majątku Wola Pękoszewska pod Skierniewicami.  Państwo Maria z Łubieńskich i Jan Górski otoczyli  artystę dyskretną opieką, często zapraszali w gościnę. Także hojnie wspomagali, nie tylko kupując jego prace ale i goszcząc go miesiącami u siebie. W Woli Pękoszewskiej przez 3 miesiące malował obraz „Oracz” zamówiony przez ordynata Adama Krasińskiego. Ponieważ  artysta nie posiadał własnych wołów jako modeli, a chłopi nie chcieli mu pożyczyć,  Jan Górski zakupił je i podarował artyście, aby mógł szkicować.

 

Chełmoński palił fajkę, często nie stać go było na zakup tytoniu, wówczas pani Maria kupowała mu ulubiony francuski tytoń Caporal i wkładała dyskretnie do kieszeni. Artysta był tak roztargniony, że nie zauważał tego.  Zadowolony konkludował zawsze : „Co to za dobry tytoń, paczka mała, a trwa tak długo”. Pani Górska wspominała sytuację, gdy pewnego dnia Chełmoński zasmucił się, często wzdychał. Zapytany o przyczynę odpowiedział, że zakonnice chcą odesłać jego córki ze szkoły w Krakowie do domu, podobno z powodu kokluszu. Maria  Górska nie uwierzyła w to tłumaczenie. Koklusz był tylko wymówką. Chełmoński po prostu nie miał pieniędzy na zapłacenie szkoły. Górska niewiele myśląc, przyniosła mu 300 rubli ze swoich oszczędności  i przekazała rzekomo na chorobę córek. Artysta ze łzami w oczach przyjął pożyczkę, przyznał się, że właśnie tyle zalega z płatnościami za szkołę dziewczynek. Rodzina Górskich w każdej chwili służyła mu pomocą. Chełmoński o pani Marii mówił żartobliwie, że  „za 3 grosze funt takiej drugiej nie kupi”.

 

 Chełmoński malował dużo, ale nie potrafił swoich dzieł sprzedawać. Czasami wymieniał  obrazy z sąsiadami na konie, bo konie kochał ponad wszystko. Opowiadano, że w czasie remontu obórki, kazał opróżnić salon i tam przeniósł swoje konie „kochaneczki” aby miały wygodnie.

 

W kwietniu  1914 r. okazało się, że Kuklówka ma być wystawiona  przez wierzycieli na sprzedaż. Mistrz tego nie przeżył,  zmarł na atak serca.  Chełmoński mówił podczas choroby:  „Będą ze mną robić  szopki po śmierci, ale co mi po tym, niech mnie zostawią w spokoju, niech o mnie nie myślą, jak nie myśleli za życia”. Gorzka to prawda.

 

Fot. archiwum Akademii Twórczości