Tak drzewiej bywało…

Małgorzata Lipska-Szpunar

 

Tak drzewiej bywało…

 

Polskie Święta Bożego Narodzenia tradycyjnie obchodzone są uroczyście. W dawnych dworach  przygotowania do świąt rozpoczynano z początkiem adwentu, który trwał przez 4 tygodnie – od 25 listopada. Wówczas poszczono, nie słuchano muzyki, nie bawiono się. Całe wsie i miasteczka uczestniczyły w mszach, roratach odbywających się przed wschodem słońca. Już w początku grudnia dzieci przygotowywały zabawki na choinkę. Wszystko robiono w domu. Kleistrem z  żytniej mąki klejono łańcuchy z kolorowego papieru, malowano szyszki i orzechy, wykonywano cudeńka z wydmuszek. Oprócz tego  na drzewku musiały znaleźć się jabłka, figi, pierniki, marcepany, ozdoby ze słomy. Tradycją było wykonywanie ozdób z opłatków. Wykrawano z niego gwiazdki,  krążki, trójkąty i klejono śliną w przeróżne figury.

 

Choinka ubierana była w dzień wigilijny po kryjomu przed dziećmi, które mogły ją podziwiać dopiero po wieczerzy wigilijnej. Choinkę zaczęto ustawiać w salonie dopiero w pierwszej połowie XIX wieku. Na święta obdarowywano prezentami nie tylko domowników, ale i służbę. Dla służby szyto we dworze prezenty: sukienki, bluzki, spodnie, koszule, przeważnie barchanowe lub perkalowe, ponadto każdy dostawał woreczek z bakaliami. Wigilijny poranek zaczynał się tradycyjnym polowaniem co, jak głosił jeden z przesądów, miało zapewnić szczęście przez cały rok. Świąteczną tradycją był również połów ryb w przydworskich stawach w dzień wigilijny.

 

W Wigilię, Wilię lub Kucję (takie nazwy istniały) w rogach pokoju stawiano snopki zboża, co miało zapewnić dobre plony. W późniejszym okresie wkładano tylko siano pod obrus. Wróżono sobie wyciągając źdźbła spod obrusa. Długość źdźbła miała świadczyć o długości życia. W Wigilię gospodarze wykonywali szereg na pół magicznych czynności. Wyrzucali z domu i podwórza śmieci za płot, także nawóz od bydła, co miało symbolizować usunięcie wszelkiego zła. W wielu domach dawano dzieciom lanie bez przyczyny, uważając, że ten zabieg wyjdzie im na zdrowie. Z Wigilią wiązały się też  różne wróżby, co do pogody, wyjścia za mąż itp. Szczególnie panny i kawalerowie wróżyli sobie z głosu zwierząt, kierunku dymu z komina czy ilości ziaren wyciągniętego kłosa.  Z wieczerzą czekano do pierwszej gwiazdki, choć domownicy byli głodni, bo cały dzień pościli. Zanim zajęto miejsca przy stole, wszyscy dzielili się opłatkiem najpierw ze służbą, potem z domownikami. Melchior Wańkowicz wspominał, że w jego rodzinnym domu po wieczerzy miejsca domowników przy stole zajmowała służba. Tradycja nakazywała podać 12 potraw: 3 zupy postne, m.in. migdałowa, różne ryby, gołąbki i pierogi z kapustą, kompot z suszonych owoców oraz kluski z makiem lub kutia, przysmak z pszenicy, miodu, maku i bakalii.

 

Zakończeniem wigilii była pasterka, na którą o północy licznie przybywali mieszkańcy okolicznych dworów i wsi. Po pasterce kończył się  post, więc w Boże Narodzenie jadano obficie. Pierwszy dzień świąt spędzano rodzinnie w domu, dopiero w dzień św. Szczepana odbywały się wizyty, zabawy, kuligi nazywane szlichtadami. Często objeżdżano sąsiednie dwory bez zapowiedzi siejąc spustoszenie w spiżarniach. W obydwa dni świąt udawano się do kościoła. Podczas nabożeństwa w drugim dniu Bożego Narodzenia odbywało się  tzw. żegnanie owsa. Zwyczaj ten wywodził się  z czasów przedchrześcijańskich i symbolizował życzenia pomyślnych plonów, co wiązało się z obsypywaniem księdza owsem.

 

 Od Bożego Narodzenia zaczynał się karnawał, zwany zapustami lub mięsopustem, który był tradycyjnym okresem zabawy, wesołości i trwał do Ostatków zwanych inaczej Kusymi Dniami lub Kusakami. W  Pierwszy dzień świąt dwory odwiedzali „Herody” odtwarzający biblijną historię Heroda, natomiast aż do Trzech Króli (6 stycznia), a nawet do Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego) chodzili kolędnicy z turoniem, bocianem, kozą.

 

 W Sylwestra o północy składano sobie życzenia i wszyscy szli spać, aby w Nowy Rok wstać rano, co miało chronić w następnym roku przed lenistwem. Dopiero w latach 30. XX wieku rozpowszechnił się zwyczaj sylwestrowych bali. W przeddzień Trzech Króli w każdym niemal domu gaszono ogień palący się przez cały rok. Dopiero w dzień Trzech Króli zapalano od świec kościelnych świeczkę lub powróz  i niesiono do domu, aby rozpalić ogień na następny rok. Okres świąt kończył się 6 stycznia, następnego dnia rozbierano choinkę i życie wracało do normy.

 

Fot. archiwum M. Lipskiej-Szpunar