Skierniewickie studniówki ubiegłego (XX) wieku.

Aneta Kapelusz

 

SKIERNIEWICKIE STUDNIÓWKI UBIEGŁEGO (XX) WIEKU

 

Foto:  Studniówka 1971 r. Prof. Alicja Wittenberg w gronie wychowanków.

 

Trudno powiedzieć kiedy po raz pierwszy w Polsce zorganizowano studniówkę. Niektórzy historycy podają, że stało się to w XIX wieku, kiedy miał miejsce pierwszy egzamin maturalny. Symbolika 100 dni dzielących studniówkę od matury też nie jest dokładnie znana. Może po prostu nauczyciele uznali, że tyle czasu wystarczy uczniom na powtórzenie całego materiału? Bale studniówkowe organizowano w Polsce tu i ówdzie, jednak prawdziwy ich rozkwit nastąpił po II wojnie światowej. Oczywiście zmieniały się mody, stroje, muzyka taneczna, menu, ale od dawna tradycyjną polską studniówkę otwiera polonez Ogińskiego. Uczniowie i nauczyciele tańczą dostojnie w rytm tego pięknego utworu, często z kwiatem w dłoni.

 

Męski strój studniówkowy jest właściwie niezmienny od lat: ciemny garnitur, jasna koszula, stonowana kolorystyka. Jedynym odstępstwem bywają kolorowe muszki i krawaty, często w kolorach sukni partnerek. Natomiast dziewczęta prześcigają się w szalonych barwach i kreacjach. Jeszcze w latach 90. XX wieku było to nie do pomyślenia. Biel, czerń, granat, szarość – to jedyne dopuszczalne do tego czasu kolory strojów studniówkowych.

 

Damski strój studniówkowy z lat 50. i 60. XX wieku niewiele się różnił. Jak pisze w swoich wspomnieniach skierniewiczanka Wiesława Maciejak, (studniówka 1959 r.): – Na studniówce w LO wystąpiłyśmy w białych bluzkach i granatowych spódnicach. Jedynym ustępstwem ze strony dyrekcji, po bardzo długich prośbach, było pozwolenie na założenie czółenek na wysokim obcasie. Niejedna z nas potem żałowała, że musi się w nich męczyć, zamiast swobodnie hasać w wygodnych pantoflach. Studniówkę rozpoczęła część artystyczna w naszym wykonaniu, potem był bankiet, czyli kanapki i słodycze, a potem zaczęły się tańce, do których przygrywał wojskowy zespół muzyczny. Wtedy pierwszy raz na żywo widziałyśmy jak tańczy się prawdziwego rock and rolla, którego wywijała Lalka Grabowska z jednym z członków orkiestry.

 

W latach 70. XX wieku wciąż obowiązywały stroje galowe. Jednak dziewczęta próbowały urozmaicić monotonię białych bluzek modnymi elementami. Jagoda Mikucka, (studniówka 1971 r.) wspomina: – Oczywiście ubrani byliśmy na galowo, ale miałam piękną białą bluzkę z plisowanymi rękawami, szytą na zamówienie. Przed studniówką, pierwszy raz w życiu, poszłam do fryzjera. Fryzjer zrobił mi na głowie wielką „chałę”. Wróciłam do domu z płaczem i od razu włożyłam głowę pod wodę. Koniec końców na studniówkę poszłam w codziennej fryzurze. Program artystyczny, który zaprezentowaliśmy obejmował oczywiście scenki satyryczne na temat naszych nauczycieli. Ja recytowałam wiersz autorstwa starszej koleżanki poświęcony profesorowi Liskowi. Kolega Edward Skwira śpiewał głosem Anny German przebój „Eurydyki tańczące.” A my tańczyliśmy w rytm modnych przebojów, np. ponadczasowej „Dziewczyny o perłowych włosach” węgierskiego zespołu Omega.

 

Jeśli chodzi o tzw. osoby towarzyszące na studniówce to przez wiele lat zaproszenie kogoś z poza szkoły było niemożliwe. Młodzież bawiła się w swoim gronie. Zdarzali się jednak szczęśliwcy z tej samej szkoły, którzy sympatyzowali ze sobą. Tak jak Joanna i Maciej Wisławscy (studniówka 1961 r.): – Z naszego rocznika zawiązały się potem trzy małżeństwa: my, Tomek Mroczkowski i Emilia Pieniążek (córka prof. Pieniążka) oraz Władek Hordyjewicz i córka prof. Kobyłeckiego. Jeśli chodzi o naszą studniówkę to była bardzo skromna. Dwie połączone klasy w „ogólniaku” służyły za salę taneczną ozdobioną balonami i serpentynami. Do tańca przygrywał zespół muzyczny, rodzice przyszykowali skromny poczęstunek. My oczywiście wystąpiliśmy na biało-granatowo. To były zupełnie inne studniówki niż obecnie.

 

Tak samo uważa Andrzej Holewiński, który bawił się na swojej studniówce w LO im. B. Prusa w 1955 roku. – W skierniewickim ogólniaku nie było jeszcze hali sportowej, więc studniówka odbywała się na korytarzu i w klasach. Z mojego rocznika były tylko dwie klasy maturalne, oczywiście z przewagą dziewcząt, ale jakoś sobie w tańcu radziliśmy. Bo tańczyło się tylko w parach. Tańczyłem wtedy po raz pierwszy w życiu, jednak koleżanki były wyrozumiałe. Z adapteru płynęły dawne melodie np. La Compersita i La Paloma. Komitet Rodzicielski przygotował poczęstunek: ciasteczka, wodę i herbatę. Kto by pomyślał o gorących daniach jak obecnie! Bawiliśmy się do godziny 23.00.

 

A przesądy studniówkowe? W ogóle ich nie było. Czerwonych podwiązek i bielizny nikt w tamtych czasach nie nosił. Jeśli ktoś chciał zdać maturę, to przez te 100 dni musiał się po prostu do niej porządnie przygotować.  Bez  magicznej pomocy czerwonych stringów.

 

Fot. Archiwum J. Mikuckiej